piątek, 25 listopada 2016

London's inspiration

Priorytety, priorytety... Każdy z nas ma inne. To co uszczęśliwia mnie, nie koniecznie będzie czymś ekstra dla mojej przyjaciółki. Tak samo jest z marzeniami czy upodobaniami. 
Ja nie potrafię żyć bez podróży. Siedzieć w swoim mieście, kraju przez 365 dni widząc cały czas te same ulice, znajome, nawet najpiękniejsze, krajobrazy. Po spędzeniu długich miesięcy w domu serce buntuje się i pragnie odmiany. 
Niektórzy mają dni, że idą na zakupy. Inni robią paznokcie, dopieszczają samochody. Ja mam dni, podczas których potrzebuje wyjechać. Taki dziwny kaprys, często bardzo uciążliwy i przysparzający wielu problemów. Często spotykam się z murem niezrozumienia ze strony bliskich. "Nie masz co robić z pieniędzmi?" "Miałaś oszczędzać." Słyszę to bez przerwy. Ale na podróż zawsze się coś znajdzie. Zamiast iść na kolejne zakupy wolę kupić bilet na samolot.
 Zimą chęć ucieczki z szarej rzeczywistości jest o wiele silniejsza. Monotonia, rutyna i depresyjna pogoda sprawiają, że każdy dzień jest nijaki i nudny. Dzisiejsza mgła czająca się za szybami mojego pokoju, wpędziła mnie pod koc z kubkiem gorącego kakao w dłoniach. Ta pozycja, nie ukrywam, sprzyja przeglądaniu stron linii lotniczych i map w poszukiwaniu nowych destynacji. 


Pozostaje dylemat miejsca- ciepła odskocznia od zimy? Kolejne piękne miasto? Czy mój ukochany Londyn? Tak ten ostatni pozostaje niezmiennie "moim" miejscem na świecie. Nigdzie się tak nie odnajduję jak między wąskimi uliczkami londyńskich przedmieść. Każda wizyta przynosi mi spokój, a przerwa między pobytami frustruje i niepokoi. Do tej pory nie wiem jaka magia przyciąga mnie do brytyjskiej stolicy. Niewątpliwie jest na tyle silna, że nie potrafię o niej zapomnieć i pragnę wrócić jak tylko wyjadę.