czwartek, 10 marca 2016

The modern love story

"Czas na Bang Gang! Zapomnijcie o Skins.
Odważny prawdziwy i piękny" 
Mocno obiecujący cytat, który zachęcił mnie do obejrzenia tego filmu. Francuska, kontrowersyjna produkcja z historią lepszą niż jeden z moich ulubionych seriali Skins? Brzmi ciekawie.
Włączyłam zwiastun, przejrzałam opinie. "Generacja Snapchata dostaje Bang Gang", pojawiło się w jednej z gazet. Hmm generacja snapchata? Nie jestem pewna, ale chyba należę jeszcze do porzedniej, czyli wg nich miałam Skins. Nie szkodzi, mam porównanie, przecież ten film ma być zdecydowanie lepszy.
Kiedy dostałam zaproszenie od Glamour na przedpremierowy pokaz, jakże ciekawe rozmowy o polityce i polskich aferach z panem M. zeszły na dalszy plan.  Kino vs. Uczelnia 1:0.

Środa, 20.00, kino Muranów. Mam sentyment do tego kina i francuskich filmów, więc nastawienie miałam jak najbardziej pozytywne. Zawsze jestem na tak dla miło spędzanych wieczorów.
Po wejściu na salę na każdego gościa czeka mały upominek na siedzeniu. Najnowszy numer Glamour oraz tatuaże od Local Heroes. Na pokazie obecne były również założycielki tej marki: Areta i Karolina. Cały seans siedziałam w rzędzie tuż za nimi (co nieco rozpraszało moją uwagę podczas oglądania filmu haha).

Z sali wyszłam z nieco mieszanymi uczuciami. Niewątpliwie był to bardzo dobry film, ale czy lepszy niż serial o nieco podobnej tematyce Skins? Fakt obie produkcje poruszają ten sam temat, problemy, zbyt ostre imprezy i dramaty. Ale na tym podobieństwa się kończą. Czy dobrze? Co kto lubi.W Gang Bang zdecydowanie mocniej zaakcentowane zostały sceny seksu. Gra, totalne zatracanie się, zbliżenia, przeciągane sceny. Historia każdego z 4 bohaterów ukazana powierzchownie i krótko. Zabrakło mi czasu na poznanie ich. Niewątpliwie piękna George, Alex, Gabriel oraz Laetitia, każde z osobna z własną tragiczną bardziej lub mniej historią. Kilka scen, reszta pozostawiona naszej wyobraźni. Fabuła, jak dla mnie za mało dramatyczna. Duże, indywidualne problemy jedynie muśnięte, a mocno zaakcentowane te dotyczące grupy, przemijające, które nie odcisnęły, aż takiego piętna na psychice bohaterów.
Czuję niedosyt, za mało akcji, za dużo seksu. Odniosłam wrażenie jakby cała główna fabuła ukryta była pod powłoką Bang Gangu, czyli imprez z grupowymi orgiami.
Film polecam jak najbardziej, wszystkim lubiącym dobre kino, mimo że Skins pozostaje dla mnie nadal nr 1.




Piękna George


2 komentarze:

  1. Skinsów nie oglądałam, a ten film na pewno kiedyś obejrzę - jestem ciekawa czy mi sie spodoba :) Jestem fanką kina fantasy, przygodowego

    OdpowiedzUsuń